Brak słów
OPIS KSIĄŻKI
Długo wyczekiwany czwarty tomik wierszy Macieja Wierszyckiego. Czy przez ten czas coś się w Jego poezji zmieniło? Poza tym, że dojrzała, okrzepła, stała się jeszcze mocniejsza w formie i wyrazie, bardziej wyrafinowana, to niewiele. Nadal płyną emocje, może tylko więcej tu smutku, uczucia nadal płoną, chociaż czasami to takie jesienne ognisko ze zgrabionych liści. Ale przecież świat czterema porami roku się toczy, więc nie zawsze jesień, bo „dobrze, że Bóg wymyślił wiosnę”, więc i czekać jest na co, uśmiechać się, choćby nawet gorzko.
Dla licznych fanów poezji Wierszyckiego, i tych, którzy dopiero teraz ją odkryją, ten tomik będzie prawdziwą ucztą, a może się też stać przyczynkiem do swoistej zabawy literackiej. Poecie nie brakuje wyobraźni, czasem także w poszukiwaniu inspiracji od innych autorów, potem zaś twórczego tej inspiracji przetwarzania i kreowania z niej czegoś na wskroś własnego. Znalezienie odniesień wcale nie jest takie pewne. Pewne jest natomiast, że poecie, wbrew tytułowi, słów nie brakuje.